Wygarbowano mi skórę
Szczęki imadła chwyciły mnie za gardło
Wykrztusić nie mogłem słowa , krzyku
żadnego
Młotkiem walono mnie po głowie i to mocno
Wykrzywiając mi kręgosłup , zniewolonego
Ledwie żywy od tego bicia i wykrzywiania
Znów chwyciły mnie te obrzydlistwa
Znów ten sam młotek, cóżem Tobie zrobił
Ze walisz mnie od nóg wykrzywiając wszystko
Ucieszony leże obok tego mściciela imadła
Młotek obok, to wstrętne dla mnie
straszydło
Przyoblekłem wygląd w kształt krzywizn
Myślałem ze to już jest wszystko
Gdzie tam, znowu w tych szczękach tkwię jak
niemowlę w beciku bez ruchu
Po mojej nowej wykrzywionej głowie
coś mnie strasznie drapie , pilnikiem
skrobie
Patrzę na te wykrzywione ciało , nie
poznaję siebie
Ten młotek i to imadło uczyniły takie
zjawisko
Byłem prostym pięknym drutem sam w sobie
Przerobiono mnie pięknego i nic już po
mnie
Do torby pełnego żelastwa wrzucono mnie ze
wstydem
Jestem nowy witają mnie one ? nazwali mnie
wytrychem
--------------------------
Słyszę - Jutro zaczynasz pracę
- w nocy ?
- w banku
tam otworzysz kasę
Autor:slonzok - knipser
Komentarze (4)
Świetny humor- na początku myślałam że to będzie sen,
a zakończenie mnie zaskoczyło i ubawiło-super groteska
prawie kryminalna/he he/ :)Pozdrawiam
Wspaniały, zaskoczył mnie temat wiersza. Cieplutko
pozdrawiam
Ciekawie napisane. Czytając na początku pomyślałam
-masakra-dobrze że to o drucie. Pozdrawiam
Rzeczywiście porobili z nas wytrychy, bo uczciwie
normalnie kluczem coraz trudniej cokolwiek otworzyć.
a może przesadzam.