wyjdź na dwór,
pokręć na karuzeli, mówiłaś, a ja
wybiegałem jak but za butem, siorbałem
ciamkałem czerpałem, aż pękało mi po ustach
tak zachłanne były moje trzewia
świeżości,
a potem wracałem za twoim palcem, do miejsc
bez przyszłości, a ty wynosiłaś światło na
plecach, pot kapał ci po twarzy, dzieci
wślizgiwały między szafę, niechętne przed
podróżą
na przedpokój, pięściami nakrywałaś stół, a
potem rytmicznie połykałaś, pędzel, a na
świat przychodził obraz, zieleń, to były
liście bez adresu, ledwo mieściły się w
przedziale
Komentarze (9)
Ciekawy wiersz ale podobnie mam jak Alina. Domysłów
krocie i wszystkie pasują:))
Ciekawie:)
ciekawe - może i warto
pozdrawiam
Czytam kolejny raz, chwytam i ucieka mi. Znowu mam,
ale na dachu.
To nic. Dojdę swego, nie teraz to później.
Pozdrowienia :)
:)
Ciekawie o złudzeniach. Miłego dnia.
Ciekawie o złudzeniach. Miłego dnia.
Ciekawy miszmasz ;)
Witam, dziękuję za przeczytanie jak również za
komentarze,
pozdrawiam :)