wyliczanka pani Münchhausen
łamała go do bólu, widać źle się zrastał
a z takim nastawieniem zajdzie co
najwyżej
gdzieś w okolice średniej i przestanie
rosnąć
w jej oczach to zbyt proste ambicje
jak na jedynaka
łamała go do woli i w dowolny sposób
najszybciej szło kablem: za co? za co? za
co?!
aż zrozumiał, że miłość samotnie
wychowuje
matkę i należy przyjąć każdą odpowiedź
wyssaną z jej palca:
za babcię, za dziadka i za odejście ojca,
zgubioną rękawiczkę, złe oceny w szkole,
za poród pośladkowy; cholernie bolało,
że gówniarz znów znajdzie sposób
aby wyjść na swoje
Komentarze (31)
skala sięga granic absurdu. Życzę wszystkim dzieciom,
żeby płakały tylko wtedy jak umże chomik.
Dramat z miłością do matki w tle...
Niestety. I tak też mają niektóre dzieci. I matki.
dzieci podobno kochają takie matki bardziej niż
te,które podają wszystko swoim dzieciom "na
tacy".czasami stosują podobne metody wychowawcze w
stosunku do swoich dzieci
Dzięki za wszystkie wypowiedzi.
To jeden z lepszych wierszy jakie czytałam na Beju.
Przypomina mi się firm "Pręgi" chyba reż. Magdalena
Piekorz - dramat psychologiczny, tylko tam ojciec bił
syna. Dzieciństwo determinuje dorosłe życie i potrafi
zniekształcić obraz samego siebie. Znakomity wiersz,
pełen podziw! Pozdrawiam szczerą cholerę
:-)
@Piotr majowy - miałam sąsiada, kolegę Michała, w taki
właśnie sposób wychowywała go matka
Mam nadzieję, że chłopak wyszedł na swoje, mam
nadzieję, że Ty też, chociaż pamięć w takich
przypadkach bywa nieuleczalna.
Pozdrawiam.
przedczytelnicy wszystko powiedzieli;) dodam, że to
łamanie, nastawianie, prostowanie tak wykombinowałaś
dwuznacznie, że można myśleć o nastawianiu złamanego
palca, nie człowieka... tym bardziej dramatyczny
przekaz, niektórzy tak traktują dzieci, złamasy
jedne!;)
jeszcze raz wróciłem. doskonały przekaz :-)
Gratuluję wiersza.
Poruszyłaś.
Moja matka na ten przykład tłukła mnie kablem od
żelazka.
Do dziś te razy pamiętam.
"za babcię, za dziadka i za odejście ojca,
zgubioną rękawiczkę, złe oceny w szkole,
za poród pośladkowy; cholernie bolało,
że gówniarz znów znajdzie sposób
aby wyjść na swoje"
dla niej, w jej oczach, największą obelgą było
nazwisko, po moim Ojcu. Który od niej uciekł.Jak mnie
tłukła, mówiła: Zaleski. Wykapany ojciec.
I za cesarkę tłukła też.
Cholero ty :)
p.s. teraz pracuję nad moim kolejnym monodramem pod
roboczym tytułem "Depresja starej Werterowej"; co by
to było, gdyby moja bohaterka spotkała się z Frau
Muenchhausen?!
ech.. potrafisz:):)
Pierwszym moim legalnym zawodem był belfer
(uzupełniałem tu swe umiejętności wychowawcze jako
wychowawca kolonijny i instruktor harcerski). Dlatego
ujął mnie temat i idea, którą w tym wierszu rozwijasz.
Ponadto, szczerze jak jasna cholera,, podoba mi się
Twój nick!
Na zawodowe pisanie mam również legalny papier, ale to
nieistotne.
Ważna dla mnie jest choćby z grubsza nakreślona idea
realizowana jak najlepszymi językowymi środkami
artystycznymi.
I to wszystko, bo resztę załatwia... talent.
Tobie na pewno go nie brakuje, zatem - powodzenia!
kłaniam się pozdrawiam i zapraszam