Za chlebem... (?)
koledze...
chleb to jej się przyśni na drewnianym
stole
nie na marmurowym (gdy uda się zasnąć)
a czarne granity twoje wymarzone inaczej
położą
na nich pewno wieniec z nieczerwonych
maków
do „pól malowanych" już teraz nie
wrócisz
duszą będziesz siedział na „
pagórkach leśnych”
błądził gdzieś bez celu po „łąkach
zielonych”
(tu odcień zieleni jest bardziej
współczesny)
powiedzą o tobie że odszedłeś dobrze
ze szklaneczką wisky (zawsze piłeś z lodem)
na niebieskich skórach przed płaskim
ekranem
nie był planowany jeszcze szybki koniec
film urwał się nagle
wspomnienia zostały takie mało ciepłe
nawet nie dębowe nie pachnące drewnem
zbyt szare z popiołem tylko pomieszane
okute w metale do domu powiozą
a nie miałeś wracać w tym opakowaniu
szczęścia ci zabrakło na ten jeden
miesiąc
miałeś pierwszą klasą na miejscu przy
oknie
(tylko rezerwacja była zapewniona)
miało być z fasonem...
Dziękuje As , ale nie wiem czy o to chodziło (coś zmieniłam).Jeśli chodziło Ci o pogubienie sensu to miałam na myśli lot samolotem na miejscu pierwszej klasy z widokiem na chmury.
Komentarze (19)
Piękne pożegnanie. Mimo smutku i bólu potrafisz
wydobyć z danej sytuacji romantyzm. Bo czy nasze życie
nie jest czymś takim? Ciągle marzymy a marzeniem jest
poniekąd nadzieja.
Nie wiadomo co komu pisane i kiedy smutno grane.
Powiedziałbym nawet że dramatyczny. Miało być z
fasonem... a wyszło... niezłe wierszowanie. :)
niesamowity wiersz, pożegnanie kolegi z wielką klasą