Zachybotani na mieliźnie
Jak galernicy w prastarej Łodzi,
z pagajem w ręku przez życie brniemy,
w swoich marzeniach, w starości młodzi
przez większość roku tak dryfujemy.
Lecz kiedy letnie wiatry się zbudzą,
mieszając w sercach obietnicami,
przygody nowej spragnionym ludziom,
tęsknie wyśnionej między gwiazdami.
Dopiero kiedy jacht ich odbije,
od kei portu gdzieś na Mazurach,
człowiek poczuje, że znowu żyje,
ścierając dłonie na szorstkich sznurach.
Na fali życia zachybotani,
stojąc szeroko na własnych nogach,
z szantą za pan brat, z opowieściami,
które wciąż szepczą o morskich bogach.
Takie to życie nas marzycieli,
tęskniących ciągle za tą przygodą,
w której przez tydzień aż do niedzieli,
cieszyć się będą, wiatrem i wodą…
Komentarze (45)
Ładny wiersz podoba mi się.Pozdr.
...dobrze jest korzystać z wolnego czasu zanim jeszcze
stoimy na własnych nogach...pozdrawiam...
Przeczytałam z przyjemnością ten rozbujany marzeniami
wiersz!
Pozdrawiam :)
Norbercie, Andrzeju i Tomku dziękuję za uznanie
wyrażone w komentarzach, pozdrawiam,
Marian
Bardzo przyjemny rozmarzony wiersz:)
Pozdrawiam:)
Witaj Marianie:)
Myślę,że dobrze porównujesz życie do rzecznej przygody
choć mnie akurat nie ciągnie do wody:)
Pozdrawiam:)
Nawet nie wiesz Marianku jaką przyjemność sprawiłeś mi
swoim wierszem. Uwielbiam właśnie taką poezję. + i
Miłego wieczoru
Masz talent Marianku. Piękny obraz letniej przygody.
Pozdrawiam. Miłego dnia :))
Zdryfowałem się przy czytaniu, pięknie piszesz,
pozdrawiam.
Ładny, bardzo melodyjny tekst:)
Bardzo na tak
moc serdeczności
żeglarska brać zawsze się dobrze miała czy to bacik
czy to jacht przy ogniskach pięknie śpiewała o
szkwałach burzach na fali co niosła rozbitka w dal
lecz oni o tym wciąż pamiętali i wspominali w szantach
i barach
Podoba mi się :)
Pozdrawiam
Takie jest życie. Wielkie ukłony. Pozdrawiam
...oklaski:))