Zbójecka wyprawa
Pewnej nocy zbójnik młody
przyszedł nocą do zagrody.
Aby porwać coś ze stada
zanim zniknie gwiazda blada.
W tej oborze różne rasy
konie, krowy pierwszej klasy.
Na początek chciał ogiera
ten go bardzo sponiewierał.
Nabrał chęci na barana
a ta szelma niesłychana.
Powiesiła go na rogu
no i tańczy koło stogu.
Zakradł się do krowy skrycie
chwyta łańcuch należycie.
Ta kopytem wprost do gęby
poleciały przednie zęby.
Rozgląda się - leży świnia
na schaboszczak leci ślina.
Myśli teraz już się uda
cap za ogon… patrzy - chuda.
Stracił biedak już nadzieję
a w kurniku kogut pieje.
Wezmę dziś chociaż pietucha
bo się kończy nocka głucha.
Ptak rozłożył swoje skrzydła
wnet wyprawa mu obrzydła.
Tak zmachało się chłopisko
z niczym wyszło ot i wszystko.
20.08.2007
Komentarze (17)
Uśmiecham się czytając zgrabną historyjkę - bo kto
wybrzydza w noce głuche, chodzi potem z pustym
brzuchem.
A to ci wyprawa :) Fajny z humorkiem wierszyk