Zgwałcona
Nawet jesli myślisz, że jesteś sama, wiedz, że się mylisz...
Czuje na moim ciele dotyk paskudny.
Brzydzę się sobą całą.
Wciaż próbuję zmyć go z siebie.
Szoruje, lecz to wciaż zamało.
Tego nie zczyszczę.
To już zostanie,
jak to ubranie porwane,
które zdarłeś ze mnie,
gdy się do mnie dobierałeś.
Zapach potu...
wciąż pamietętam.
Czuję go na sobie.
Zapamietam...
Twój usmiech obrzydliwy
i oczy rozpalone dzikim pożądaniem.
Było ciemno, lecz nie nocą.
Wszedzie ta okropna pustka.
Nie krzyczałam.
Nic by to nie dało.
Gwałkiłeś mnie mimo,
że wiedziałeś jak mnie to bolało.
Nic Cię nie obchodziło,
co się ze mną stanie.
Gdy skończyłeś,
jesli taki koniec istnieje,
chciałam spłonąć.
Spalić to, co z ciała zostało.
O duszy nie wspominam,
bo to uleciało,
gdy mnie tylko przywaliło Twoje ciało.
Z pierszym brudnym dotykiem,
którego wciąż Ci było mało...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.