Zimne oczy
Te zimne oczy powiedziały wiele,
Mówiły prawdę,lecz nie zawsze tą jedyną.
Czasem płakałem, leczy tylko zawsze przez
nią.
Zawsze gdzieś w oddali widziałem jej
oczy.
Bez wyrazu patrzące wzrokiem litości.
Owiewające podmuchem chłodnej soboty.
Widzące dobrze, widzące wszystko nie
wszytko zawsze dostrzegające.
Możliwe, że nie chciały dostrzegać
wszystkiego.
Wolała zostać z boku, oglądać tylko - nie
przeżywać.
Być widzem groteskowych scen starającego
się o więcej.
Wygrałaś? Więc ja przegrałem?
Nie!
Zwycięstwo!
Pisane jest najlepszym!
Umiejącym podnieść ciężkie powieki zimnych
oczu.
Odnaleźć w nich spokój, ciepło,
ukojenie.
Ba potrafiłem odnaleźć w nich nawet miłość
do osób trzecich i przyjaźń do własnej
osoby.
Zawsze w twych oczach odnajdywałem nutkę
wzajemnego uczucia do mnie.
Jakby go nie nazywać zawsze coś było.
To dawało siłę, to daje ją teraz mimo że
nasze życia wypełniają teraz inne osoby.
Pan P. i Pani E. Tacy dalecy, nigdy nie
poznają nas tak jak ja Ciebie i Ty mnie.
Klaps!
Cięcie!
Powtarzamy!
Wspomnienia "Zimne oczy": ujęcie drugie,
scena pierwsza!
Panie reżyserze ja już nie mam siły
znajdźcie dublera.
Lewandowski!
Jesteś skończony!
Zwalniam cię!
Jakub Wiktor Lewandowski 11/12.05.2007
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.