Zimowa Opowieść
Człowiekowi, którego zabiłam...
Weź mnie za rękę
właśnie ostatnią
zimną żyletką
spełnioną baśnią
wejdź we mnie...
ja zbudzę się zapłakana przy Tobie
stąpając po różach na Twoim grobie
i drżeniem żył rozciętych biegiem czasu
po śladach krwi odnajdę Ciebie
idąc ciemną doliną
moje serce tak płonie
stojąc w wybitym oknie
jesteś tą uświęconą
no spróbuj raz
cofnąć ten czas
by księżyc zgasł
tracąc swój blask
tysiącem mask
wypluj ten jad
choć raz, spróbuj...
Wynoś się nienawidzę Cię
i jakże kocham zarazem !
Dziękując Bogu za Ciebie
wiem, dziękuję za cierpienie !
budzę się sama
ciemną nocą a
ciebie wciąż nie ma
jest już tak późno
a moje serce
wybija północ...
Pozwól się zabić
przestań tak ranić
i bawić się mną
daj się wykrwawić
poza biciem serca
i drżeniem rąk
pokryte śniegiem drzewa
są o tysiąc kroków stąd
otulona nocą
trzymam w ręku sztylet
przepraszam, że żyję...
Zimowa Królowo
obiecałaś mi niebo
teraz zamknę się w pokoju
w czerwieni i bólu
odchodzę
to koniec
nie wierzę
że możesz
ogrzać, serce skute lodem...
"obiecywałam niebo ale to nie prawda bo ja Cię w piekło powiodę w czerwień - ból ..."
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.