zło nad morzem
pozytywna dedykacja wiersza jest dla mojego przyjaciela Andrzeja (Preto-Frangho)
Tam fale biją, biją, biją dalej
zamieniają z czasem w piasek i kamienie
mogę tak stać wpatrzony mętnym wzrokiem
wiem że jednak i tak nic nie zmienie
A fale biją, biją, biją dalej
co wpadło w gniewie, z siebie wyrzucją
kusząco szumią i ryczą niebezpiecznie
przypominając że to one anie my są
wieczne
Nie dalej jak wczoraj znów cię tam
widziałem
Siedziałaś sama, bo chciałaś być sama
Skrywając wino ściakane w twojej ręce
dawałaś morzem nacieszyć się sukience
Ono do ciebie chciało się wciąż zbiżać
Tak jak ja popychane pożadaniem
Ja jejdnak wiedziałem że ne da rady nawet w
gniewie
Bo wolisz umrzeć niż cokolwiek dać wprost z
siebie
Jesteś zimniejsza niż kamienie wokół
ciebie
Jesteś twardsza niz za tobą białe klify
Bo bardziej od nich jest kamienne twoje
serce
Dać w twarz i splunąc to, to co dasz w
podzięce
Ty ze mnie drwisz bo mówisz że nie
kocham
że nie mam uczuć choć by tych
najprostrzych
A ja ci mówie teraz szczerze i nie w
złości:
Wole być martwy niż ja ty zły do szpiku
kości
A fale biją, biją, biją dalej
zamieniają z czasem w piasek i kamienie
mogę tak stać wpatrzony mętnym wzrokiem
wiem że jednak i tak nic nie zmienie
A fale biją, biją, biją dalej
co wpadło w gniewie, z siebie wyrzucją
kusząco szumią i ryczą niebezpiecznie
przypominając że to one anie my są
wieczne
Tamta druga też nie była wcale lepsza
Jej broń to uśmiech i otwarta szczerość
Ale ja wiem że wsród tej całej gry
pozorów
Potrafiłaś wykolejić wszystko i każdego z
torów
Ty mówiłaś, powtarzałaś, że na należy
czekać
że czekałaś pięć lat by dopiąć swego
potwierdzałaś wciaż znaczenie twojej
racji
nie wpomniałaś jednak o cenie tej
determinacji
Otoczona pustką niczym zbroją
idziesz przeż życie z mieczem zimna w
swojej ręce
a tych co chcieli by cię ogrzać dobrą
chwilą
przebijasz swoją bronią bez wachania wprost
na wylot
Gdy po miesiącach wysyłam tobie listy
mająca nadzieję na choć jedno dobre
słowo
rzucasz garść słów jakby od niechcenia
swoimi palcami zdolnymi tylko do
ranienia
A fale biją, biją, biją dalej
zamieniają z czasem w piasek i kamienie
mogę tak stać wpatrzony mętnym wzrokiem
wiem że jednak i tak nic nie zmienie
A fale biją, biją, biją dalej
co wpadło w gniewie, z siebie wyrzucją
kusząco szumią i ryczą niebezpiecznie
przypominając że to one anie my są
wieczne
Mój przyjacielu usiądźmy tutaj razem
weźmy badole* każdy do swej ręki
zagrajmy pieśń która wibruje w naszej
duszy
przemieniając pragnienia w proste
dźwięki
Ty mnie rozumiesz,a ja roumiem ciebie
połączeni myślami, jedną misją
by iść przez życie i muzyką i rękami
zmieniać nalepsze świat, wszystkich i
wszystko
Ty nie pojmujesz i ja też nie pojmuje
ludzi co tak poprostu stoją sobie z boku
trzeba mieć w sobie zwykłą skałę zamiast
duszy
by beznamiętnie tak pier****ć wszystko
wokół
Ale ja widze i ty dobrze widzisz
Że nasz wysiłek kamienie w cegły zmienia
buduje lepszy świat od Krakowa aż po
Brighton
Gdy dobrzy ludzie spełniają swe marzenia
A fale biją, biją, biją dalej
My ich na wsprost, w głos ze swą mzyką
Poczekamy aż w piasek zmieni się kamień
Kojąc morze, aż fale ucichna
A fale biją, biją, biją dalej
My skupieni na strunie, niczym więcej
Nadzieja nasza mowi że wygramy
Bo musi wygrać to co ma serce
*Badol - Berimbau, muzyczny instrument afrykański wykożystywany w Capoeira
Komentarze (1)
przepraszam ze wylgaryzm. Zregóły ich nie używam, ale
lżejsze słowo zakłuciło by charakter wiersza