Znamię przyjaciela cz. II
Nie masz w sobie przyjaciela znamienia
Teraz to wiem, nic tego faktu nie
zmienia
Jesteśmy na przeciwnych krańcach kanionu
tajemnic ustawione
Most runął, więc szanse na przejście są
stracone
Stoisz na miękkiej skarpie, patrzysz w
ziemię smutnym wzrokiem
Nie uda Ci się pokonać tej przepaści nawet
dużym skokiem
Aby coś zniszczyć wystarczy chwila
Jednak mała wieczność, w końcu by to
odnowiła
Widzę w Tobie żal, rozpacz, łzę
Pomóc bardzo chcę
Byś przedostać się mogła, linę Ci rzucam
Wiem, że tym swą samotność zakłócam
Musisz pokonać lęk, wstyd, zostaw życie w
stresie
Codzienną maskę zdejmij wreszcie
Nikt nie będzie sie śmiał
Bo zobaczy to tylko Ty i ja
Wtedy otoczysz się odwagą
Na stałym lądzie staniesz z nieznaną Ci
jeszcze powagą
I ruszysz dalej, zostawisz mnie samą
Jak Ty wszyscy czynią tak samo
W milczeniu odnajdę słowa
Jestem już na to gotowa
Jedynie blizna na duszy piekąca
Będzie po Tobie pamiątką do końca
Przez nią nie zapomnę
Gdy ciało będzie juz nieposłuszne tylko
myśli potomne
Masz swoich przyjaciół, ja do nich nie
należę
To wszystko pewnie przeze mnie w czyjąś
winę nie wierzę
Jestem powodem wszelkiego zła
Więc póki możesz uciekaj...
Postaram się niedługo dopisać kolejne części...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.