ZNÓW NA MOSTACH
Lekkość na której składam swe męki.
Ta białość skór oceanów, i eony, wciąż
eony.
Kim jesteśmy? My, władcy wszechświatów z
zarodku.
I nic, nic się nie zdarza wciąż.
Wysyłam me promienie w pustkę.
I drepcze, i drepcze wciąż. Na pył
galaktyk!
Odwróćcie się od swych wnętrz.
Spójrzcie w ciemność kosmosów.
Wracając o poranku, zmęczenie, ulga.
Wracając o poranku, liść, most, wiatr.
Wracając o poranku, żar, gwiazda,
Supernowa wybucha nadzieją.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.