Żono, żono, żoneczko…
Bo ja chcę być Twą maskotką,
Twoim diabłem, Twoją psotką.
Chcę paluchem w pępku dłubać,
i Twe ucho mocno skubać.
Chcę być gwiazdą na dywanie,
tym czerwonym – co te panie.
Chcę być burzą!
Chcę być różą!
Chcę być damą
co jej służą.
Kiedy jedziesz w delegację,
chcę mieć kawior na kolację.
Kiedy idziesz znów do matki,
chcę mieć w zamian czekoladki.
A gdy spóźniasz się po pracy,
chcę pierścionek mieć na tacy.
Chcę mieć diament!
Stroić lament!
Chcę na wczasach
robić zamęt!
…
Tylko ty nie chodzisz na spotkania,
gdzie serwuje się 3 dania.
Nie masz teczki pełnej czeków,
od bogatych czterech Greków.
Siedzisz tylko na tapczanie,
i popijasz piwo tanie.
Zamiast złota masz żetony!
Nie kaszmiry a nylony!
A ja chciałam do Lizbony!
…
Nie zobaczysz więcej żony!
Komentarze (4)
Można i tak żartować, fajnie opisujesz. Pozdrawiam.
Z humorem o kaprysach żonki.Pozdrawiam
Żartobliwie o kaprysach żoneczki:)
Ponieważ praktycznie cały wiersz jest rytmicznym
ośmiozgłoskowcem, warto zmienić te wersy:
"Tylko ty nie chodzisz na spotkania,
gdzie serwuje się 3 dania."
na np
"Ty nie chodzisz na spotkania,
gdzie serwuje się trzy dania."
- dla rytmu. Miłego świętowania.
Dużo chcesz:). Miłego