pieśń o wolności...
słyszałam pieśń...wiatr ją wygrywał w drzew
koronach
ponad łąkami we mgle błądziła
w rytmie poranka płynęła tak
świeża...nieujarzmiona
perłami rosy trawy chłodziła...
słyszałam...jak śpiewem ptaków do mnie
przemawia
zapachem urodą kwiatów czaruje
poczucie siły...pragnień i piekna w sercu
zostawia
chwyta za serce duszę ujmuje
widziałam ją...w rudych wiewiórek lekkich
skokach
w owocach co smakują...grzechem
z sierpniowym słońcem droczyła się w
obłokach
widziałam...jaśniała dziecka uśmiechem
słyszałam...nocą sosny kołysanki dla mnie
nuciły...
kładąc na poduszce drżące cienie
gwiazdy i księżyc...poświatą sny o Nim
srebrzyły
dzieląc radość miedzy łzy i zwątpienie
czułam ją...w uścisku trwożnym ramionek
małych
gdy nagle burzą błysnęła z ukrycia
w potoku kropel gdy na rozgrzaną twarz
spadały
to pieśń wolności...wolności i zycia...
Komentarze (3)
Piękne metafory.Nie rozumiem tylko dlaczego
zaznaczyłaś,że klimat tego wiersza jest wrogi.Czyżbym
go nietrafnie odczytywała?
Dobrze ujęłaś w wierszu to marzenie o wolności jest
ono piękne, tylko ta wolność nie zawsze smakuje tak
jakbyśmy chcieli, wiele w niej wypaczeń i wynaturzeń i
my sami do tego doprowadzamy po delektujmy się tą
wolnością w wierszu.W twoim wykonaniu jest prze
smaczna.
Podoba się. Jestem na tak