Piętaszek
/Z szuflady/
skrawkiem obcego lądu
stopy spękane błądzą
złote ziarenka
spod palców wykrada wiatr
podsyca samotność serca
spieniony rafą ocean
cóż mi po raju
w którym ciebie brak
na barkach mięsistej fali
Bóg mnie przed piekłem ocalił
dał pod stopami
iskrzący Księżycem grunt
nie pytał - zmienił plany
choć katom już byłem wydany
odroczył koniec
rogatym oprawcom na złość
zachodzi czerwienią horyzont
za słońcem oddechy płyną
tam gdzie odchodzi
czeka przyjazny port
atol zamyka oko
chowając wspomnienia pod wodą
na pożegnanie
uronił błękitną łzę
żyję naiwną nadzieją
że ześle mi szczęście Niebo
piątek się kończy
kolejny nadejdzie dzień
rysy w spojrzeniach bledną
gwiazdy posłanie ścielą
do snu kołysze
śpiewana przez fale pieśń
Komentarze (2)
Fajny, lekko napisany, trochę jak skarga ?
:)pozdrawiam
pięknie, melodyjnie...z tęsknotą...brawo