absorpcja
/z szuflady/
bezwatowe szczęście nie cierpi idiotów
puchate papucie stygną przy kanapie
lukrowany całus niby od niechcenia
zostawiasz w pośpiechu na zmarszczonym
czole
niepełne trzy stopnie w richterowej
scali
za to prawie tysiąc w Geigero-Müllerach
połowiczny rozkład zniechęca do trwania
zgorzkniałe migdały zapijam lugolem
świecę izotopem odłożonym w kościach
tarczami wyciskam hormonalny soczek
a myśli złe jak osy nadal nie chcą odejść
(po dobroci)
chociaż na odwrocie po tej lepszej
stronie
karzą się nie lękać
zatapiam w gardzieli paliwowe pręty
resztki rdzenia studzę naiwną nadzieją
i czekam cierpliwie
zanim znów na skórze
nie wyczuję szeptów kochanego ciepła
Komentarze (3)
zaskoczyl mnie,pozytywnie.fajny wiersz
wspolczesny.ciezko sie z poczatku czyta,ale jak sie
przeczyta jeszcze raz to juz lepiej to idzie.
Wiersz współczesny, zewsząd czyhają niebezpieczeństwa
, dopiero oddech kochanej osoby uspakaja.
Tro chę ciezko sie go czyta, nie dziwota skoro w nim
tyle izotopów i cieżkiej wody.
Pozdrawiam.
futuryści mogą się schować, żaden z nich nie wymyślił
takiego...sama nie wiem jak to nazwać? wiersz to jest
bez wątpienia, ale wywołał u mnie tylko szok
poznawczy, a przy paliwowych prętach i tej gardzieli
pożałowałam, że też mam coś na kształt gardzieli.
epatowanie brzydotą w tym świecie to tylko jej
namnażanie...