anioł
Raz na milion lat
rodzi się anioł.
Nie ma białych skrzydeł
ani pięknej twarzy.
Czasem przemyka
w szarym tłumie ludzi
tak, by nie dało się
go zauważyć...
Bywa, że siada
za tobą w pociągu,
czasem samotnie
spaceruje w nocy
i nic nie zdradza,
źe jest aniołem,
jedynie smutne,
zapłakane oczy...
W tych oczach
kryje się cały ból.
Za ciebie, za mnie,
cierpienia, kłótnie.
Z tych oczu bije
dziwny blask,
choć są jednocześnie
takie ludzkie...
Na próżno
szukać ich
wokół siebie.
Im na wdzięczności
nie zależy.
W skupieniu
modlą się
o kolejny cud.
Jak niemi bohaterzy...
Czasem
spotykają się
w większych grupach,
gdy ktoś jest skazany
na porażkę.
I wspólnie,
w milczeniu
proszą Boga,
by dał mu
jeszcze jedną szansę...
Raz na milion lat
rodzi się anioł.
Nie ma białych skrzydeł,
urodą nie grzeszy.
Właściwie zjawia się
tylko na chwilę
by wziąć choć trochę bólu
na swoje drobne plecy...
Cierpień nadal
nie ubywa.
Wciąż tyle osób
znajduje się na dnie,
a my ranimy
jak zaczarowani
nie myśląc, że kiedyś
aniołów zabraknie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.