Bajka o kleju
Pare butelek w klatce,
ile wlaniesz,
ile potrafisz?
Tu się wszystko liczy litrami!
Pobite żarówki,
krzyk kogoś głuchy,
nie ma litości
- kradniemy słoiki z piewnicy Zośki.
Na mecie dymów cienie,
ludzkie dłonie, wyglądają
jakby piły napromieniowany sok
po atomowym krzyku.
I co dalej myślisz,
że to kogoś obchodzi,
że tym dzieciom Pan Bóg
drogę szansą złagodzi?
Nie, nie, nie koloego,
tak się nie skończy
ta szara, cuchnąca bajka,
one sobie klejem z woreczka wytłumaczą,
że je kocha pijana matka.
„z cyklu hip-hopowe zamieszanie”
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.