Ballada o niepokoju
I
Gdy w słońcu Sycylii
na jachtu pokładzie
spojrzałem leniwie
ku pinacoladzie...
budzik zapiszczał:
panie Kowalski, wstawaj!
Zamiast Palermo latem
- grudniowa Warszawa.
Podnoszę się z łóżka,
strzyknęło coś w boku.
A co to znowu?
To strzyknął niepokój.
II
Żona, mój anioł,
wstaje wraz ze mną.
Pocałunkiem czułym
rozjaśnia porę ciemną.
Robi śniadanko smaczne
na dobry dnia początek.
Zagwizdał niepokój
przez w czajniku wrzątek.
III
Już wsiadam w samochód,
wyjeżdżam do pracy.
Szeroką ulicą
spieszą inni Polacy.
Bieg redukuję,
ślimacząc się w korku,
dźwignia odbiła
- zgrzytnął niepokój.
IV
Wchodzę do biura,
z płaszcza się rozbieram
i siadam za swym biurkiem
do komputera.
Twarzą ministra
dzień wita w Internecie,
znów te same gęby
w świeżutkiej gazecie.
W prasie porannej
szukam dobrych wieści.
Wśród niusów tymczasem
niepokój zaszeleścił.
V
Praca na dzisiaj
ukończona wreszcie.
Zaraz będę wolny
- zaraz, bo jeszcze
kopiuję bilans
na koniec roku.
W kserokopiarce
zaszumiał niepokój.
VI
Wychodzę z parkingu
i zmierzam do domu.
Wtem płynie z kieszeni
dźwięk telefonu.
Przeczytawszy, do sklepu
wchodzę osiedlowego
w celu zakupu
wina czerwonego.
Otwieram zamaszyście
sklepu podwoje
- coś zadzwoniło
w górze z niepokojem.
VII
Esemes był od żony:
„Kup wino czerwone
TO półwytrawne
z okazji wiadomej…”
Miałem więc prawo
być niespokojny
- szykował się wieczór
długi i upojny.
Przez park na skrzydłach lecąc,
przyspieszam kroku
- czując jak za mną
furkocze niepokój.
VIII
Gdy wreszcie wpadam
do domu zziajany,
żona mnie wita:
„O piątej u mej mamy
jest obiad uroczysty
- dziś ma imieniny.
Mam kwiaty, ty bierz wino,
zaraz wychodzimy.”
Tym razem niepokój
zdzielił mnie młotem w głowę:
„Zapomniałem! o, zgrozo!
IMIENINY TEŚCIOWEJ!”
(marzec 2007)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.