Bez chleba
/ojcu i ciotce - Marii Czarneckiej, Lwów 1942./
/Lwów 1942 r. - ciotce Marii i Ojcu/
Maria, miała wtedy siedemnaście lat,
zieleń w oczach i sukienkę skromną.
Ta w kwiaty - marzenie cichutkie,
skryta w trawach, by zachować wonność.
Maria - zawsze głodna, niewyspana.
W myślach setki potraw - wierszem i
piosenką.
Tak... Ten sposób, choć na chwilę
powodował w mózgu sytą lekkość.
Maria, wiosną - bez kwiatów we włosach,
bez bukietu z łąki. Zimno, bosa.
Komentarze (65)
Chyba tych badań nie rób:) Składniki wydają się
wyjątkowo dobrze dobrane:))
Piotrze - diagnoza z krwi i kości :)))
aaa teraz jasna ta data. po jednych pieniądzach
jesteśmy :-)A mój dziadek urodził się w Rydze. A
Babcia to Gruzinka była.Po kądzieli jestem z pokolenia
na pokolenie łodziak. Znaczy Żyd pewnie, alo Niemiec.
:-))) Kiedyś zrobię sobie badania genetyczne, żebym
wiedział z czego się składam :-) Pozdrawiam
Piotruś wiersz dotyczy głodu na Ukrainie(okolice
Lwowa, skąd pochodził mój ojciec)w 1942 roku. Maria to
moja ciotka:)
Aniu dziękuję Ci za cenne sugestie. Wiesz, Ty mnie
nauczyłaś liczyć zgłoski w wierszu:)
Twoja wersja podoba się.
Pozostawię jednak powyższej formie.
Pisząc "niekoniecznie" - mam na myśli że zmiany nie są
konieczne:)
wzbudziło emocje. Mój ojciec urodził się we Lwowie.
Pamiętam, miałem jakieś 10 - 11 lat. Wyrwaliśmy się z
przaśności PRL -u i pojechaliśmy odwiedzić, jak by to
nie było, moją rodzinę we Lwowie. Do dziś pamiętam,a
tyle lat minęło, jak oni się cieszyli. I jak nas
gościli. Na stół wwędrowały talerze pełne ziemniaków.
Bez okrasy. I kiszone ogórki. I zimno tam było. W tym
mieszkaniu. Bardzo.A ja byłem głodny. Bardzo. I nie
było mojego ulubionego pasztetu z drobiu.
Tylko zastanawiam się skąd data: Lwów 1942. O co
chodzi?
Wielki plus za temat, trudno o tym pisać bez patosu,
Tobie się udało.
Pierwsza strofa piękna, dalej może nieco bym zmieniła,
np tak:
"Codziennie głodna, niewyspana.
Potrawy w wierszach i piosenkach
wciąż wymyślała, smakowała
by czuć przez chwilę
sytą lekkość.
Wiosną - bez kwiecia w dłoniach, włosach,
z nadzieją spoglądała w niebo.
Choć przemarznięta, wątła, bosa,
przetrwała ciężki czas bez chleba."... ale
niekoniecznie:)
dziękuję Państwu serdecznie za czytanie, sugestie i
pozostałe komentarze
do póki człowiek nie zadba o dobro innych taki będzie
ten świat
smutny i wzruszający, wojna to straszna rzecz a znów
ponosi swój łeb hydry, pozdrawiam
Bardzo smutny.Świat się nie zmienia ciągle wojny i
bieda. Pozdrawiam.
Wiersz pewnie przez imię peelki, oraz czas jakiego
dotyczy przypomniał mi wiersz Broniewskiego, który
niezmiennie mnie wzrusza. Pozwolę sobie przytoczyć
"Opowiadania oświęcimskie"
Przeczytałem książkę Marii
płacząc i wyjąc.
Tak piszą tylko umarli,
żyjąc.
Ja nie bylem wcale w Oświęcimiu,
ale go umiem na pamięć.
Maria...Jak jej bylo na imię?-
Zamieć...
Szła pod wiatr i pod deszcz, i pod śnieg,
bosa,
z lewej SS-man, z prawej szpieg,
nie miała papierosa,
nie miala nic, nic nie miała,
biedna,
i wołała do mnie, wołała,
i była sama jedna."
Przeczytałam też komentarze do Twojego wiersza i
popieram sugestię
Łastoczkina. Myślę, że przy zapisie
"zielone oczy i skromną suknię" wiersz zyska. Miłego
dnia.
Pa
Pa:)