beznamiętne
jesteś
po drugiej stronie
czuję twój puls
i dłonie
przechodzące przez
nieświadomy niczego kamień
ja tu,
ty tam,
z poduszką pod ręką
latarką stwarzającą
kolejny dzień
udręką
wpatrzona w księżyc
o, ironio nocy!
w Tobie wszystko wydaje
się lepsze
nawet najbrzydsza twarz
staje się pięknem
beznamiętnie
w wyobrażeniach ciemności
łzy...
spłyną rankiem
wraz z kroplami rosy
na więdnących liściach
gdy pójdziesz dalej,
i nie będzie po nas
żadnego śladu
ale to
martwa natura kamienia
przekazuje nas samym sobie,
my sami
mówić o uczuciach nie potrafimy
Komentarze (1)
szybko i lekko się czyta. udane zakończenie:) bez
żadnego wodolejstwa:)