Bezwyjście
Jaskrawe słońce wpada do wnętrza przez
okienny ciąg,
wyświetlając przekrzywione prostokąty na
dębowym parkiecie pustego od zawsze
korytarza.
Wydaje się, że nikły zapach woskowej pasty
unosi się wciąż w powietrzu.
Zamknięte drzwi, chłód mosiężnych
klamek,
ciche skrzypienie podłogi.
Od moich kroków? – Nie moich?
Przystaję, co chwila przed kolejnym
progiem,
nasłuchuję.
Coś się skuliło jeszcze bardziej w sobie –
mój własny za mną cień.
To wszystko, więcej nic.
(Włodzimierz Zastawniak)
Komentarze (7)
Wyczuwam historię (życia?) i
oczekiwanie....zatrzymalam się, pozdrawiam.
Podoba sie.
Wiersz zatrzymuje, do przemyslen, tej samotnosci, ze
drzwiami, o mosieznych klamkach.
Pozdrawiam, Arsis.
Milego reszty, dnia,:)
Nie zły tekst i ma swoje przesłanie i wart
zastanowienia się na życiem ale myśle że z każdej
sytuacji jest wyjście
Nie zły tekst i ma swoje przesłanie i wart
zastanowienia się na życiem
bardzo sugestywnie. jak zwykle ciekawie
ten cień na końcu - gdyby go nie było, tez by się nic
msz nie stało.
Coś się skuliło jeszcze bardziej w sobie.
To wszystko, więcej nic.
fajny tekst.....jak to mówią; - na bezwyjściu i
wejście wyjściem jest...
świetnie oddany stan beznadziei i strachu