Byleby do wiosny
zszarzałe myśli kłębią się
w rozkojarzonej głowie ciągnące
tygodniami ulewne niepogody
spowalniają normalność
wypatruję przelatujących ptaków
by uciec gdzie pieprz rośnie
w poszukiwaniu tęczy
przerzucam kanały telewizyjne
goniąc za uśmiechem niestety
rozwrzeszczane twarze
grożą wzajemnie palcem
podskakując w fotelach
durna pogoda przynosi
zgorzknienie
byleby do wiosny
po dziesięciu miesiącach
rozbeczanej jesieni
czarnulka1953
07. 01. 2013.
Komentarze (3)
kiedyś będzie wreszcie wiosna :-) świetny wiersz :-)
Ja też z niecierpliwością czekam na wiosnę.Tę w
pogodzie i tę w życiu.Ale w końcu przyjdzie, do Ciebie
też.
Życzę, aby ta wiosna rzeczywista i metaforyczna
przychodziła szybciej. :)