Cappucino…..
Nasz mały domek z tego by słynął,
Że piłoby się w nim cappucino.
Wśród obrazów i zdjęć na ścianach,
Roznosiłby się odgłos bulgotania.
Obok figurek z masy solnej wypiekanych,
Stałoby mleko do wyrabiania piany.
W kuchni przy lirycznych Marii Jopek
słowach,
Kipiałaby romantycznie zupa fasolowa.
I kiedy gość jakiś przyszedłby z nowina,
Piłby, jeśli lubi, w filiżance
cappucino.
Na serwecie kremowej, robionej
szydełkiem,
Leżałby ciepły drożdżowiec z masełkiem.
Z nutkami Bacha, z wąsikami z piany,
Siedziałbyś w fotelu, pięknie
zasłuchany.
A wieczorem w sypialni, zgięta nad
dzieciną,
Usłyszałabym najczulsze:,, może
cappucino?’’
Kiedy mrok już otulałby nas lekką
mgiełką,
Zasnęłabym okryta puszystą kołderką.
Zasnęłabym szczęśliwa, z bardzo błogą
miną.
Ja- kawa, Ty- pianka , nasze cappucino.
*
Komentarze (1)
Ale piękny wiersz! I rozsiewa tak cudowną wizję :)
wyobrażam sobie taki 19-nasto wieczny obraz
szcześliwego małżeńskiego życia :) bardzo mi się
podoba!