Chichot dusz
W tą grudniową noc cichy chichot odbija się
od dzwonu
Pare dusz prowadzi pogawędke w murach
zamczyska
Obgadują wszem i wobec wrogich członków
zakonu
Wiatr przeszły dreszcze, gdy usłyszał te
słowa z bliska
Bunt, krew i zamachy planują z rozmachem w
działaniu
Wszyscy przeciw, szept zamienił się w krzyk
donośny
Dzwon został zagłuszony w tym nocnym
intrygi głosowaniu
Rewolucję czas zacząć ! odparł żwawo czart
grubaśny
Dusze maszerowały, zimnym ziewnięciem waląc
spękane mury
Zakon upadał tego poranka znikając w
oparach szarugi
Chichot był znowu słyszalny,przenikliwy
niczym tortury
Odeszły dusze, sprowadzając w to miejsce
deszczu strugi
Komentarze (3)
Dość ciekawy wiersz o przelamaniu samego siebie -
niezłe.
wielka szkoda ze tak mało osób zajrzało do ciebie
:):):) + :):):)
Pozdrawiam z uśmiechem choć wiersz nie daje powodów do
uśmiechu, raczej wprawia w trwogę...