Dzban
A więc stał sobie dzban...
Nie, jak mawia midowy pan
Tak nie zaczyna się zdania,
Trzeba spróbowac innego pisania.
Stał sobie dzban na stole,
Stał sobie jak na cokole,
Siateczka pęknięć go znaczyła,
Lilia dokoła go zdobiła.
Stół był malutki, nieduży,
Tak samo jak dzban i się kurzył,
Na wszystkim kurzu warstewka,
Odbita też rączka lepka,
Napisanych kilka słów
Flamastrem, jak ze snów.
Stał sobie dzban na stole,
Stał sobie jak na cokole,
Stał sobie a jedna noga
Sięgała tam gdzie podłoga.
Na samej krawędzi stał dzbanek
Jak nad przepaścią kochanek,
Pokiwał się trochę w prawo
I w lewo też, lecz nieżwawo.
Aż w końcu mój życia dzbanek,
Ten mój niewierny kochanek,
Co chyba nie kocha mnie wcale
Nie był już w jednym kawale.
Leży dzbanek pod stołem,
Leży jak pod cokołem,
Rozbity na różne cząstki
Zaciska swe małe piąstki.
Już nie mam siły go sklejać,
Tych ciągłych rzeczy powielać,
Ze stratą czas się pogodzić
I innym już w drogę nie wchodzić.
Leży dzbanek pod stołem,
Leży jak pod cokołem,
Nie zauważa nikt jego
Jakby nie było niczego.
Został ślad tylko na stole,
Okrągły ślad na cokole,
Stanie tam inny dzbanek
I może wierniejszy kochanek.
Komentarze (3)
"Co chyba nie kocha mnie wcale" kocha - czas
teraźniejszy, chyba - i wszystko jasne. Tak więc
końcówka wygląda na szantaż emocjonalny :-)
Kapitalny sposób na opisanie całkiem innej historii
niż dosłowna w wierszu. Podziwiam Twoją wyobrażnię.
Myslę, że zajdziesz daleko w sztuce wyrażania myśli
poezją. Popracuj trochę nad formą, bo czegoś jej
brakuje... Sam nie wiem. Czuję. Interesująca lektura.
świetny wiersz.tak lekko napisany i taka metafora!