Epitafium klasycznej blondynki
Byłam.Żyłam.Zaistniałam.
Czasem żartem,często w złości.
Śmiałam się i rozpaczałam.
Nie umiałam dać miłości.
Pana Boga też chwaliłam
-tańcem i krótką sukienką!
Wierszy kilka wymyśliłam
-pisanych niewprawną ręką
Niosłąc zawsze w duszy słońce
Rozdawałam je garściami
Tym , co pragną mieć gorące
Sny..zdobione marzeniami.
Ktoś nazywał mnie Demonem
A kto inny Czarodziejką
Oczy kryłam rzęs welonem
Dając szansę...lecz niewielką!
Serc podobno też złamałam
Sto...A może nawet tysiąc!
Byłam SOBĄ! Nie kłamałam!
Mogę Ci to szczerze przysiąc!
Życie moje świętem było
Nie zaś zgoła dniem powszednim
Wszystko co mi się zdarzyło
Niosło ciężar Przepowiedni
Biegłam szybko, na obcasach
Goniąc Szczęście tak ułudne!
Nieświadoma aż do dzisiaj
Że istniałam....tylko CUDEM!
W podzięce za CUD zwany pospolicie Życiem
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.