ErOtYk
Wybiła dwunasta, mineła północ
za oknem cicho, ciemno
tylko księżyc daje znać o swoim
istnieniu.
Zapraszasz mnie do królestwa namiętności
gdzie szczęście i rozkosz nigdy się nie
kończy.
Półśpiącą Cię wezme na ręce,
wypełnie Twoje rozpalone myśli.
Czekam aż zobacze nareszcie
ten ognik w Twych oczach, tę iskrę
zachętę w uśmiechu czy w geście.
Nakarmie Cię pełnym rozkoszy
pocałunkiem.
Rozbudze w sercu ochotę na wieczne
upojenie.
Czujesz mój ciepły oddech?Moje ciało?
Ale Tobie wciąż mało, pragniesz czegoś
więcej.
Wymowa Twego ciała to bezkresna skarbnica
upojenia.
Spojrzenie Twoje, głębia doskonałości,
Śmiech Twój, perła błyszczącego
brzmienia.
Twoje usta jak bezdenna czara
subtelności,
Głos Twój, ciepło delikatnego ukojenia,
prawdziwy szczebiot wnętrza
tajemniczego.
Odkrywam nagość Twego ciała.
Otwartymi ustami błądzę po wszystkich jego
ścieżkach.
Językiem zaglądam do każdego zakamarka.
Caluje Twoje usta, tak słodkie i
delikatne,
spijam z nich nektar niczym motyl z pąka
kwiatów.
Uniosę Cię w czarów odchłanie,
gdzie nikt naszych ciał nie rozdzieli.
Zawłądne zmysłami Twoimi,
rozgorączkuje uda.
I tak będziemy współczynić
Cuda i cuda...
A jeśłi już będziesz u szczytu bogactwa,
drżącą, rozpaloną i pragnącą spokoju
do nieskończoności wypieszcze.
Na koniec w objęciach dotyku zasypiasz,
przykryta ciepłem mojego ciała.
Z rana gdy słońce wzejdzie,
całuję Ci usta,
patrzysz mi w oczy i rozumiesz
dlaczego odchodze po upływie nocy.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.