Fałsz i obłuda
Obserwuję ludzi, bacznie i przytomnie,
zakłamana troska, przerażone oczy.
Sztuczny pocałunek, piekący ogromnie,
czyjaś kropla słona policzek mój broczy.
Wylewna emocja w głębinach obłudna,
słodyczą anielską rzuca się na szyję.
Brzmi"Made from lie" melodyjka cudna,
ściśnie bólem gardło i nóż w plecy wbije.
Wwiercając się śrubą do komory serca,
sekretne zwierzenia tajemnie zabije.
Judaszem się staje przyjaciel - morderca,
woń fiołków zamienia w cuchnące pomyje.
Jeszcze wciąż się łudzę, że to jest
kumpela,
i sprzedaję szczerość za maleńki grosik.
Czy się przyzwyczaję do tego fortela?
gdzie fałsz i obłuda hymn pochwalny wznosi.
Jak mam cię rozpoznac, strzepnać kłamstwa
rosę,
i przewidzieć z góry kiedy piorun trzaśnie.
Jeżeli się poddam już się nie podniosę,
więc po ilu deszczach ogień w sercu
zgaśnie?
Jestem uczulona na prawdę w tym bagnie,
nie używam nigdy maskujących cieni.
Gdy blask moich oczu wyblaknie, przepadnie,
czy szron siwych włosów charakter
odmieni?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.