Głos
Głos
biała fregata stawiająca czoło wichrom
łuska nadziei zastygła w oczekiwaniu
świt w oku nieprzespanej nocy
ostatnim krągiem piekła
odchodzących od siebie dłoni
spojrzeń żegnających się kochanków
gdy wszystko jest pierwszym lub ostatnim
słowem modlitwy samotnych drzew
wilgotnego od łez babiego lata
i ten głos jak upragniona w zgiełku
cisza
twoja dłoń na moim ramieniu
kropla deszczu spadającego na spękane
usta
róża co rozkwita na pustynnym piasku moich
warg
w zachłanności płonącego w słońcu motyla
otwiera się muszla perłopława
twoje imię
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.