Kołyska
Dal wód nas niosących...
Kołyska,
tak to w niej płynę
bezgranicznie ufam
że nie utonę
coraz dalej i dalej
wody szafirowe
kołyszą mną
a ja wierzę
ciągle wierzę
zrywa się sztorm
lecz czy to naprawdę sztorm?
a może to moja wyobraźnia
i wyimaginowane obicie
szarej rzeczywistości?
nawet jeśli to sztorm
to ja i tak wierzę
w mą kołyskę
mała drewnianą kołyskę
płynę, płynę i płynę
przed siebie
a przed siebie
to znaczy gdzie?
pytam się kołyski
wychłostany kawałek drewna
milczy
milczy jak misto okrytę
nieprzeniknioną nocą
ja wiem
drzemie w niej odpowiedź
lecz przez zbitą gwoździami skrzynię
nie wydobywa się żaden głos
nawet niesłyszalny szept
płynę, płynę
wiedzę brzeg
raduję się sam w sobie
na widok brzegu
lecz czy on jest przystankiem?
a może końcem mej wędrówki
morskiej wędrówki?
dopływam
czuję zapach piasku
jestem jednak za mały i za słaby
by stąpać po nim
podchodzi do mnie kobieta
podaje mi rękę i
wyciąga na piasek
tak to była
odpowiedź, którą znała
moja kołyska
mała drewniana kołyska...
Dla siebie samego...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.