kroki
udręka zamieszkała w kąciku mojej duszy,
gdzie pamięć kąsa mnie po kostkach.
uciekam przed sforą wspomnień
i wpadam w pułapkę lęku.
czy to życie mnie krzywdzi,
czy ja sama siebie?
tracę siły, lecz znowu biegnę,
jakbym nie wiedziała, że nie zdążę,
bo smutek odziera myśli z planów
i tuczy się samotnością.
cofam się, znosi mnie wiatr,
już nie uniknę popełnionych błędów.
czerń odbiera nadzieję kęs po kęsie,
aż poddam się i zrezygnuję.
żałuję niedocenianych chwil
i ludzi mijanych obojętnie,
nawet jeśli wtedy złych,
to teraz może dobrych i mądrych.
moje geny stają się są coraz krótsze
i skrzypią atomy rozpadajacego się
ciała,
lecz nie ma recepty na ból odchodzenia.
dlatego w kolejkach do lekarza
ludzie leczą się rozmową,
jednak nie mogą uleczyć się z siebie.
co można zrobić z takim bagażem,
w okolicznościach danych przez los?
nie wiem. wciąż szukam odpowiedzi.
idę coraz wolniej, robiąc jeden krok w
tył,
a potem dwa do przodu, dopóki wystarczy
sił
i dopóki tli się iskra w skorupce serca.
(to stara zachwila - w trochę zmienionej wersji)
Komentarze (18)
Apatia to raczej brak ruchu, a tu - krok wstecz, dwa
do przodu.
Pozdrawiam ciepło:)
Dobrze robisz.
Bo trzeba iść, nawet gdy boli.
Gdy wiatr w twarz deszczem i lodem bije.
Bo tylko tak warto.
Wiersz bardzo mi się podoba.
Myślę, że to jest popadanie w apatię. Nadzieją jest
kontakt z zaufaną osobą, wyrzucenie z siebie
dręczących problemów. Szukanie w nadziei wyjścia z
matni męczących myśli. Udanego dnia z pogodą ducha:)