łagodnie spławiony
lekko zaniepokojonym....
spoglądała z wysoka
gdy spadali po gwizdku we wrzask wody
czuła więcej milcząc
gdy wychodzili triumfalnie zmęczeni
takie banalne zaloty
wobec nieodmiennych przeżyć podawała im
ręcznik
-tyle mówiłaś o ogrodach
nawet usta lekko zdumiewały odwagą
nie było jej tyle w owocowym raju
-nie schodziłeś mi z ust
rękami nadawałeś kształt mym falom
i odbierałeś oddech bezczelny przybłędom
niecierpliwym świtem
rzucone zwycięsko słowa
o podium otarły się czule
... i tym niezatapialnym.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.