Maraton
Ruszyłam wraz z innymi do odległej mety.
Wielu biegło już od dawna i ci
Byli silniejsi.
Oglądałam ich plecy, póki nie znikli mi z
oczu.
Ale ja także nabierałam tempa
I zaczęłam biec nie gorzej od
najlepszych.
Wtedy ujrzałam tych,
Którzy tracili oddech i siły.
Biegli coraz wolniej, by później iść
powoli,
A nawet siadać lub kłaść się i leżeć bez
ruchu.
Biegłam, bo biegli wszyscy.
Jednak pomyślałam - dokąd biegniemy i po
co.
Ponieważ nie było jasnej odpowiedzi,
Pomyślałam, że
Sama wyznaczę cel i sens,
Inspirowana Bożym przykładem.
Zaczęłam pomagać tym, którzy
Byli jeszcze za słabi lub już słabli i
tracili oddech.
To była ciężka praca. Na dodatek
Nie każdy, któremu pomogłam, był
wdzięczny.
A wielu pukało się w głowy,
I pokazywało mnie palcami.
Teraz ledwo powłóczę nogami, ale wiem,
Że na mecie będę lekka i szczęśliwa.
Komentarze (5)
Piękna refleksja, taka życiowa
jedna wielka metafora, ale jaka życiowa i wymowna...
Sorki za literówki :(
Życie to ustawicznie pogoń,ale warto pomagać innym to
wraca do nas...dobre. Pozdrawiam
Życie to ustawicznie pogoń,ale warto pomagać innym to
wraca do nas...dobre. Pizdrawiam