O miłości samotnej (cz.I spotkania)
Dziś była bardzo smutna ,
Na powiekach niosła znużenie snu ,
Ubrała czarną sukienkę ,
I poprosiła o trochę miłości ,
Poszliśmy więc na kamienny szczyt ,
Co błyszczał miedzianym blaskiem kruchych
kamieni ,
Szczyt co wznosił się ponad blade chmury
,
I oglądaliśmy niebo co dotykało naszych
twarzy ,
Niebo zatopione w mistycznej bliskości
naszych dusz ,
Po ustach spłynęły nam krople deszczu ,
Strugi powietrza co srebrzyste mewy lekkim
podmuchem zmieniają w bryły deszczu ,
By zakochane w błękitnych falach oceanu
uderzyć o nie kruchymi skrzydłami ,
I na wieki stać się jednością ,
znieśliśmy wzrok ponad fasadę nieba ,
ujrzeliśmy planety co odbijały w kulistych
i szklanych elipsach ,
Świetliste obrazy naszych serc .
A potem widziałem ją jeszcze w
wizualizowanej przyszłości ,
Lecz już samotną ,
Daleką niebu i kroplą deszczu ,
Swym oddechem gasiła lampion księżyca ,
Wzrokiem topiła w czarnych stawach złote
motyle ,
I tym trupim głosem ,
Tchnieniem mglistych oszronionych gałązek
sosen ,
Mówiła , że smutna jest miłość ,
Co wiecznie samotna .
Komentarze (1)
w pierwszej zwrotce według mnie nie pasuje kamienny
szczy a potem zaraz kruchych kamieni ...
ogólnie trochę nudne , bo to bardziej opowiadanie , a
nie wiersz , ale jest kilka ciekawych środków
stylistycznych ;)