Moje Miasto
Dniem. Ulice pełne ludzi o nijakich twarzch. Każdy gdzieś się śpieszy. Nikt nie ma czasu zamienić "dzień dobry". Krzyki ulicy, światła, samochody. Mijam to wszystko, idę sam. Sam pośród tłumu mas świata. Mojego miasta, świata goryczy. Młodzież, dorośli, dzieci i starcy. Wiodą swoje życia, pozbawione sensu. Pracują w nielubianych pracach, by kupić niepotrzebny im szajs. Przepełnieni frustracją zamykają się na innych. Czy to się kiedyś zmieni?
Sam w mieście.
Nocą. Starcy cicho śpiący w mieszkaniach. Młodzież w klubach, na dyskotekach. Nowoczesnych ćpalniach XXI wieku. Eksluzywnych. Mijam to wszystko, idę sam. Sam pośród tłumu czarnych, betonowych wizji. Cisza ciemnego zaułku. Wrogość. Jasne ściany owiane mgiełką zbrodni. Pamiętające gwałty, mordy i kradzieże. Teraz zaciemnione, tylko błyski latarnii. Silni na prawo, słabeusze na lewo. Prawym radość, lewym wyzysk. Czy to się kiedyś zmieni?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.