my
przyszedł księżyc w noc polarną
tak znudzony monotonią
przyszło słońce w dzień tez taki
szary czas biegnący z boku...
rozświetlone dni przez szczęście
nudne drogi równoległe
nie skrzyżują się ze sobą
nie poznane zginie serce
nie oglądaj się za siebie
tak mówili odwróceni
budowali wielką wieżę
z paradoksów zamiast cegieł
na ostatnim wieży piętrze
paradoksy się skłuciły
węzeł puścił wszystko pękło
i marzenia się skończyły..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.