Na śmier skazany
W pewnym sensie to ciąg dalszy mojego wiersza "Pokój"
Zostałem na śmierć skazany.
Życie już dla mnie nie ma znaczenia.
Na życie nie zasłużyłem, byłem
nieprzystosowany.
To jest wyrok, a wyroku się nie zmienia.
Moim pokojem jest cela, bo mój dom to
więzienie.
A jest to cela śmierci, tu na śmierć się
czeka.
Pogodziłem się z przeznaczeniem,
przeznaczenia nie zmienię.
Chcieli, żebym był człowiekiem, ale zabili
we mnie człowieka.
A do mojej celi codziennie kat zagląda.
Przychodzi i sprawdza czy żyję.
To jego praca. Choć dziwnie to wygląda,
Gdy daje mi jeść. Po co? I tak mnie
zabije.
I tylko czasem chwyta mnie przerażenie i
trwoga.
I tylko czasem do gardła przystawiam ostry
nóż.
Bo ja wciąż jeszcze wierzę w boga.
W boga, którego nie ma już.
A gdy mój czas się skończy, gdy mój czas
minie.
Będę czekał na śmierć jak na zbawienie.
Bo czuję się winny, choć nie ma mowy o
żadnej winie.
Ale chcę być winowajcą, w niewinnego się
nie zmienię.
A gdy wieczorem gaśnie światło w mojej
celi,
To we wszechświecie również światło
gaśnie.
I moja cela tonie w mroku. Jest czerń, nie
ma bieli.
A ten mrok i ta czerń to jest śmierć
właśnie.
A ta śmierć schodzi tu po czyjąś duszę
I zabiera ze sobą, do zmarłych grona.
Ale kiedy przyjdzie po mnie? Kiedy się stąd
ruszę?
Sam nie wiem kiedy ktoś moją karę śmierci
wykona.
***
Sam wykonam swoją karę śmierci. Takiego
życia mam już dość.
Chcę umrzeć we śnie. Zasnę i nikt już mnie
nie obudzi.
To dzięki tabletkom, które usypiają na
wieczność.
Nie mogę żyć. Zostałem na śmierć skazany
przez ludzi.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.