Nadzieja matka szczęścia
Dla J***
Brwi
nie ściągaj już tak mocno tych brwi
jak śnieżna burza zacinająca płatkami
Otwórz powieki
wpuść w duszę trochę światła i obiektywizmu
Nie ruszaj pochopnie ustami
pohamuj i zaksamitnij je
bo tak słodki potrafi być Twój głos
niech jak anioł leci do mnie
A cóż mi zostanie?
chwycę Cię za rękę, usadzę w fotelu
i usiądę obok, tylko dłoń ogrzewając
Zapulsuje znów wszystko przez serce
i prawie rozerwie to wszystko zachwyt
Tylko ten widok powiek zamkniętych
i piersi w równym ruchu
upewnią mnie, że słońce nadal świeci
że jest sens dalszego trzymania Cię za
rękę
Że jest jeszcze nadzieja na później
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.