Niech wybaczą
Pośród smutku w mej odwadze
Ciemności budzącej się siły
Ciszy krzyków rodzącej się dorosłości
Roniąc łzy zrozumienia dla siebie
Klęczę przed tobą i zbolałymi usty
Szepczę
Niech wybaczą mi twoje dłonie
Me łzy zawsze ocierały kojąc
Ogrom spokoju przynosząc
Niech wybaczą mi twoje oczy anielskie
Łzami się tyle razy wypełniały
Tyle bólu niezasłużonego zaznały ode
mnie
Niech wybaczy mi twoje czoło jasne
Nerwami je zrosiłam dręcząc
Krzykami i pretensjami bezlitośnie
Niech wybaczą mi twoje powieki motyla
Które nie mogły tyle razy przeze mnie
Opaść przynosząc sen spokojny
Niech wybaczą mi twoje usta perłowe
Musiały przecież tyle razy z mojej winy
Skalać się słowami bolesnymi
Niech wybaczą mi twoje cudowne ręce
Chowały mnie w krainie ciepła
Tak delikatne tak ostrożne
A gdy już zagoją się twoje rany
Gdy pokryją je zapomnienia blizny
Będziesz miał swój spokój i ciszę
Pośród istnień które kochasz
A ja nie będę już tylko bolesnym
wspomnieniem
Wtedy proszę cię niech jeszcze wybaczy
mi
Twoje serce
Komentarze (2)
Wiersz piękny ,przepełniony milością i wielkim
bólem-czas leczy rany.
zawidłam się! nie będę pisała duża, bo nie ma nic do
krytykowania. :) wiersz jest taki ... emocjonalny,
taki cudown,że mogłabym go czytać , czytać , czytać
... piękny wiersz...