Obłąkańczy sen III
Część trzecia - ostatnia
Po koszmarnym śnie odnalazłem swój własny
utracony raj.
Lecz już po zmierzchu Eufratem popłynęła
śmierć, litry krwi.
Ktoś za oknem celi parsknął śmiechem,
szczerzy zęby, szydzi, drwi,
Przeraźliwie krzyczy: to nie żaden Eden, to
Vanilla Sky.
Oszpecone me oblicze, trędowata dusza.
Wokół zamordowanych dzieci posiniałe
ustka.
W sadzie naszej tajemnicy pozostała głucha
pustka,
Niedająca już owoców jabłoń i spalona
grusza.
Miast muzyki słyszę tylko cymbała
brzmienie.
Sześć lat siedzę w kitlu z przydługimi
rękawami.
Nieruchomo patrzę w niebo jak chmur
okrętami
Płynie i uśmiecha się do mnie moja
ukochana, me marzenie.
Komentarze (2)
żal i rozczarowanie Wiersz bardzo wzruszający mimo
wrogości bo szczery i spontaniczny Dobry Na tak!
piekne wierszydlo choc niebywale dlugie pokazuje nam
nasze rosterki jakie mecza dusze czy to jawa czy sen
moze przepowiadaja miejmy tylko nadzieje ze nigdy
prawda niestana sie i zlym snem pozostana - pozdrawiam
- bardzo piekny wiersz na trzy plusy zasluguje