Ocalona Przez Potępionych
Płacz gorzki upadłych w półmroku słyszę
Skazanych na rozpacz, z łaski strąconych
Szum skrzydeł niknie w słońcu palonych
Swąd piór okrutną karą skrwawionych
Z nieba wyrokiem męki nieskończonej
Z przerażeniem w oczach skutych lodem
Spadają w otchłań swych pragnień
ułudnych
Przeszywani boskiej zemsty włócznią
Ból potępionych z mym łączy się bólem
W dłonie chwytam pióra postrzępione
Płonące jasno od niebiańskiego gniewu
Zakwitają lilii delikatną bielą
Z czystości odarci, na wieki porzuceni
Z kłamstwa swego kamiennym balastem
Ze skrzydły złamanymi krzycząc spadają
Słońca gasnącego muskani szkarłatem
Skruszonej dumy otuleni prochem
Pokonani boskiego tchnienia wiatrem
Wpadają w morze płomieni piekielnych
Płonących żądzą zdławienia zdrady
Ze stosu umarłych spoglądam nieczule
Na istot świetlistych wieczne potępienie
Cierpienie upadłych mym jest wyzwoleniem
Z łańcuchów które kiedyś zwałam życiem
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.