O odchodzeniu
Z ostatniej chwili
Ojciec wierzył głęboko,
przynajmniej na to wyglądało
do czasu, gdy spojrzał śmierci w oczy.
Był najuczciwszym człowiekiem
jakiego znałam.
Jak nikt zasługiwał na niebo,
więc czego się obawiał?
W drogę
Babcia Nula była przygotowana
do podróży.
Miała elegancką sukienkę,
bieliznę i stosowne buciki.
Kiedyś oświadczyła:
„W nocy był u mnie Pan Jezus,
mówił, że zabiera mnie do siebie”.
Po trzech dniach okazało się,
że to nie żarty.
Później już nikt z bliskich
nie żegnał się z życiem tak pogodnie.
Komentarze (47)
niebanalny, bulwersujący temat o filozoficznym
podłożu...wiara czyni cuda, ale nie każdemu się uda
przejść tę drogę lekko, bardzo indywidualny temat+:)
pozdrawiam krzemanka
*odchodzimy :)
Wszystko zależy od wiary i głębiej wierzymy tym lżej
dochodzimy.
Podoba mi się
Pozdrawiam Aniu :*)
Skoro mówimy o śmierci - przytoczę fragment modlitwy
do św. Józefa:
W ciągu ziemskiego życia bądź mi wzorem i pomocą, abym
w godzinę śmierci, ze świadomością dobrze wypełnionego
powołania, z czystym sercem i w pokoju szedł na
spotkanie z Ojcem.
Wszyscy jesteśmy coraz bliźsi poznania prawdy, czy
jest się czego bać. I, czy wystarczy być tylko
uczciwym człowiekiem, by nie mieć obaw o swój
pozaziemski byt?
pzdr
Serdecznie dziękuję wszystkim gościom za odniesienie
się do tekstu. Miłej niedzieli:)
Hmm... różne przeżywanie i ufność różana.
Pozdrawiam :)
Musicie się wszyscy z taką myślą zgodzić, że każdy z
nas będzie inaczej odchodzić...
Witaj. Pierwsza wiara 'gleboka'a druga troche naiwna.
Porownalabym do wiary medrca i dziecka a jednak
okazalo sie, ze ta dziecieca okazala sie prawdziwa,
najszczersza... bo tylko wierzac jak dziecko,
uwalniamy sie od watpliwosci w najbardziej krytycznym
momencie, kiedy tej wiary najbardziej potrzebujemy.
Madrze o wierze i odchodzeniu. Moc serdecznosci
Krzemanko:)
każdy człowiek temat śmierci przeżywa indywidualnie
Przypomniałaś mi moją "Staruszkę na drodze". Ale nie
tylko, bo u Ciebie jest inny temat. Kwestia "jak
wierzymy" i czy jest prawdą.
I to temat o dużym zasięgu, dlatego ciepłe niedzielne,
KrzemAniu :)
Tak to jest z tą miłością...do życia, nie zawsze
umiemy pogodzić się z jego końcem. Jest to wynik tego
co przeżyliśmy, a czego nie udało nam się
osiągnąć...spełnienia.
Pozdrawiam
fakt ze śmierci się nie żartuje
miłego dnia:)
Witaj Aniu :)
Nie każdemu dane jest tak żegnać się z życiem
Pozdrawiam cieplutko pa :)
mocne pozdrawiam