po kłótni
przepraszam
nadal kiedy wyciągam rękę w twoją stronę
tak asekuracyjnie tylko palec chwytasz
liczne błędy zrobiły ze mnie przeciwnika
który już przez obecność uprzykrza ci
drogę
poruszam się ostrożnie w obojętnej ciszy
ciągle kroki zbyt głośne, aby
porozmawiać
nie chcę prosić o słowa, duma nie
pozwala
jednocześnie pokornie trzymam krzyk na
smyczy
pękł kryształ ideału, kręgosłup załamał
taka mocna konstrukcja zachwiana tak
łatwo
miał być most miedzy nami, okazał się
kładką
porwaną przez nurt rzeki po większych
opadach
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.