Przez jeden incydent nie...
Ścieżki, które deptałeś, a zapomniałeś,
Teraz są prochem w losu urnach,
Mówiłeś : "lecę", a szedłeś kanałem,
By los oszukać. Rozpiera Cię duma .
Każda blizna jest cierpkim echem żywota,
Widoki z okien przyszłości dalej nie
krzepią,
Przyszła strachu wysłanka, bo była
głodna,
Przez jeden incydent nie będziesz spał
wieczność.
A ja mam swój strach, łzy, ja mam mój
świat,
Otwieram portfel czasu ze zdjęciem
nadziei,
Odkrajam i zjadam kawałki mych wad,
Gorzkie. Czas czynów. Koniec obietnic.
A wszystko to po to, by z marzeń mych
wyszła,
Kobieta, która ma być krwinkami w mym
ciele,
Ma być ojczyzną, jak Tadzia jest Litwa,
Oho. Słyszę! Nadziei to szelest.
Komentarze (4)
Twój wiersz wymowny, nie można go tak po prostu
przeczytać. Zostaje w głowie...Pozdrawiam :)
Światem swoim maluj kolejne wiersze...
Bo one zdają się być i Twoją ojczyzną....
Nimi witaj nadzieją świty najpierwsze...
Nimi niech noce tańczą i milkną
czytam Twoje wiersze, a w myślach układam z tych
małych kawałków obraz życia, narazie nie widze jego
całści, pewnie nigdy nie zobacze, ładnie piszesz
Dobrze piszesz Wiersz ma sens i wymowę o szczególe
życia +