Rankiem
Rankiem,
stąpnięciem na zimną posadzkę,
się budzę.
I jeszcze tylko,
spojrzenie za okno,
trzy skłony na krzyż,
by zgubić gdzieś,
przed lustrem,
nadzieję na dzień dobry.
Rankiem,
stąpnięciem na zimną posadzkę,
się budzę.
I jeszcze tylko,
spojrzenie za okno,
trzy skłony na krzyż,
by zgubić gdzieś,
przed lustrem,
nadzieję na dzień dobry.
Komentarze (1)
ranki bywają ciężkie...i o tym własnie
piszesz....madre i zrozumiałe słowa.