Rozświtaniec
Uff, co za ranek... spadło słońce;
rozlało się na stromych dachach,
po złotokapie ścieka, w gąszcz się
wciska, najmniejszą dziurę łata.
Przygniotło powój, w zwiędłych trawach
z gromadą mniszków gra w zielone
(klon nawet noska nie wystawia)
płynie kałużą po balkonie,
tańczy w maciejce, w oczach rośnie
i przez firankę pościel rosi,
a ty mnie tulisz, tak najmocniej...
twojego ciepła nigdy dosyć.
Zosiak
Komentarze (139)
ależ Ci Zosiu pięknie wszystko rozświta, aż ściska w
dołku.
Pięknie rozświetlony tekst, wspaniałe metafory..
Gratuluję dobrego wiersza!
Pozdrawiam.:)
Dzięki Jolu, miło :)
Będę pierwsza:) Pięknie!