Skrzywdzony dzieciak...
Jeden dom, a raczej cztery ściany.
Nie ma w nim taty,zabrakło mamy.
Z dużego okna widok przerażający
mały chłopiec na śmierć czekający.
Tak jak ja jest na tym świecie sam.
Na ciele blizny, niezliczona ilość ran.
Nie prosi, nie krzyczy, o pomoc nie
woła.
Bo wie, że nic nie warte są ludzkie
słowa.
Z kawałkiem chleba w ręce czeka na cud.
Sam nie może zrobić nic więcej.
Chciałby zapomnieć lecz nie może.
Usta wypowiadają : Czemu ja, Boże?
Ma może jakieś osiem lub dziewięć lat.
Tysiące zmartwień, zepsuty świat.
Miał rodziców, którzy go okaleczali.
Od tego chce uciec, chce siebie ocalić.
Krzyż to za duży na latek parę,
Kiedy rodzice zawiedli syna,
On za ich winy przyjmuje karę,
A przecież miała być szczęśliwa rodzina...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.