Spektakl
SPEKTAKL
Stoję samotny, pośrodku sceny,
gdy opadł kurz, umilkły brawa.
Na wprost, za rzędem rząd foteli,
na których nikt już nie zasiada.
I to już koniec przedstawienia?
A gdzie podziała się publika?
Dopiero przecież biła brawo,
gdy grałem spektakl mego życia.
Klaszczę i tupię. Patrzę wokół,
próbując zmącić lepką ciszę.
I tylko raz, gdzieś, hen wysoko,
coś – jakby śmiech szyderczy –
słyszę.
Wszyscy już dawno wyszli wcześniej.
Bez sztucznych braw, bez zbędnych bisów.
Sufler też zniknął. Jego sprawa.
I tak to koniec benefisu.
Mnie też już nie ma, też odchodzę.
Kłaniam się nisko i już znikam.
Wyciągam drżącą rękę w ciemność,
by zgasić światło. Już tylko cisza...
Komentarze (2)
Bardzo dobry wiersz życie jak teatr taka jest ogólna
opcja o graniu Rytmiczny wiersz
Bardzo dobrze napisany wiersz. Ogromne brawa za rytm i
rymy. Temat bardzo aktualny, ciekawie przedstawiony.
Aby nie "przesłodzić", witam serdecznie na stronach
Beja.