Spowiedź
nazwałem się grzesznym
winnym istnienia
zamknąłem dzrzwi
do swego serca
ujrzałem dłoń
jej dłoń promienną
tak chciałem ją chwycić
lecz sen już się skończył
pierwszy raz w życiu
prawdziwie klęknąłem
pierwszy raz w życiu
winiłem tylko siebie
pierwszy raz wtedy
poznałem moc diabła
dogłębi przeniknęła
mnie jego nienawiść
i pierwszy raz wtedy
z potrzeby prawdziwej
me serce prosiło
wspomóż mnie Panie
wkrześ mnie z popiołów
unieś nad zło
bo jam to chciał widzieć
zagładę ludzkości
bo jam to zapomniał
o twoim istnieniu
gdym szedł do świątyni
bałem się ciebie
a w urojeniach
plułem na dobro
spowiedź pod niebem
spacer wśród traw
to roskosz i trwoga
strach, oczyszczenie
któż jam dla ciebie
żeś tak mnie nagrodził
któż jam żem jadł
przy mnichów stole
gdy myśli daleko
krążyły od ciebie?
teraz tu jestem
stoję wraz z tobą
nie poddam się złu
bo ono umiera
pragnę się uczyć
słów twoich rozumieć
by zawsze dla mnie
kierunek znaczyły
i chcę powiedzieć
choć boję się tego
kocham cię za to
że jesteś MIŁOŚCIĄ
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.